Moje relacje z pudrami wykończeniowymi nie są łatwe, zresztą, ciężko powiedzieć, by stosunki z jakimikolwiek produktami do makijażu należały w moim przypadku do prostych i przyjemnych - moja skóra nie cierpi warstwy produktów kolorowych, uciemiężniona walecznie reaguje łojotokiem i zmusza do przyspieszonej akcji ratunkowej w toalecie, zatem doceniam kosmetyki, które są lekkie, przyjemne w użytkowaniu oraz nie dają efektu przeładowania skóry makijażem.
W ofercie Annabelle Minerals znajdziesz trzy produkty, będące dopełnieniem oferowanych kosmetyków mineralnych: pudry wykończeniowe o uroczym nazewnictwie: Pretty Matt (puder matujący), Pretty Glow (puder rozświetlający) oraz Pretty Neutral (puder glinkowy).
PRETTY MATT, PRETTY GLOW CZY PRETTY NEUTRAL?
Wiem, wiem, wiem. Powtarzam wielokrotnie, można rzec, że do znudzenia, uwagę na pewien aspekt - moja cera nie należy do idealnych. Nierówna, wymagająca skóra nie wybacza tak wielu potknięć jak młoda, gładka i nietknięta trądzikiem cera. Wspomnieć od razu warto, że jestem niezwykle wymagająca pod względem testowanych przeze mnie produktów, zarówno do pielęgnacji skóry, jak i makijażu.
Mówią, nie cel, lecz droga ma znaczenie... i pewne dojście do posiadania stanu skóry, jakim cieszę się od kilku miesięcy, nie obyło się bez widocznych śladów, z którymi walka nie zawsze jest równa, posunę się ze swoim stwierdzeniem nawet o jeden krok dalej - rzadko jest efektywna. Blizny, rozszerzone pory... To cholernie niewdzięczny temat w dermatologii i medycynie estetycznej, nie dość, że walka z ubytkami w skórze bywa uciążliwa, to dodatkowo kosmetyki do makijażu w zdecydowanej większości, z tlącą się nadzieją, jedynie pogrążają użytkownika, między innymi z tego powodu nie kupuję żadnych produktów z polecenia, bo piękne, nieskazitelne cery nie są dla mnie żadnym miarodajnym źródłem informacji. Jak jest z pudrami Annabelle Minerals? Czy są to pudry dla nie-doskonałej skóry, czy jednak target jest odmienny i uderza w twarze bez niedoskonałości?
Pretty Glow. Ogromne, pozytywne zaskoczenie. Puder jest doskonale rozdrobniony, puszysty i mięciutki w dotyku. Po wcześniejszych doświadczeniach z Annabelle Minerals, spodziewałam się czegoś zupełnie innego, i przyznaję szczerze, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona - kosmetyk odstaje znacząco od oferowanego asortymentu i moim zdaniem, to jeden z najlepszych i najmniej docenianych produktów polskiej marki mineralnej.
Kosmetyk owszem, zapewnia efekt rozświetlający, ale jest to niezwykle gładka, delikatna, satynowa i subtelna otoczka, trudna do uchwycenia na zdjęciach (niestety, tak subtelne kosmetyki zatracają znacznie swój urok w podglądzie obiektywu i sztucznym oświetleniu). Pretty Glow nie można odmówić niewymuszonego wdzięku, to prawdziwa gratka dla dojrzałych koneserów, stawiających poprzeczkę coraz wyżej: ceniących naturalne wykończenie makijażu z minimalną widocznością na twarzy i korzystnym wykończeniem w świetle dziennym. Jest to ten typ produktu, który docenią szczególnie osoby z nierówną, potrądzikową i dojrzałą cerą, gdzie ani przesadny błysk, ani mat, nie działa zbawiennie na strukturę twarzy.
Największą zaletą pudru jest jego niewidoczność i znakomita współpraca z innymi produktami kolorowymi (nie jest ani zbyt suchy, ani zbyt mocno przyczepny). Pretty Glow doceniam szczególnie za wzorową współpracę z kosmetykami dalekimi od naturalnych i mineralnych, wzniosłych ideałów - nie ciemnieje i nie zmienia barwy podkładu kremowego, nie zabiera ładnego, świeżego wykończenia, ale jednocześnie nie wyświeca się oraz nie migruje w pory. Wśród bezmiaru pudrów wykończeniowych, wcale nie tak łatwo o kosmetyk wysokiej jakości, a na pewno nie w tak dobrej cenie jak Annabelle Minerals.
Skóra w Pretty Glow prezentuje się niezwykle korzystnie, zwłaszcza w świetle dziennym oraz przy dużych zbliżeniach - co jest moim najważniejszym miernikiem przy ocenie jakości pudrów. Z pewnością dla wielu osób efekt ten będzie zbyt subtelny, a może nawet niewidoczny, niezauważalny... Jednak po moich wielu, nieudanych doświadczeniach, doceniam kosmetyki, których kolejna warstwa jest w pełni zasadna - Pretty Glow jest niezwykle komfortowy w noszeniu, przez co nie wzmaga łojotoku (a to już zapewnia w moim przypadku całodobową trwałość makijażu), nie podkreśla w fatalny sposób linii, zrogowaceń, zmarszczek, bruzd i niedoskonałości (a może nawet odrobinę je wygładza), nie gwarantuje efektu przeładowania makijażem, zaś efekt rozświetlenia to unikalna świetlistość, a nie mało korzystny, szczególnie dla skóry po przejściach, drobinowy, krzykliwy blask.
Puder rozświetlający Pretty Glow to schłodzony, półtransparentny beż w połączeniu ze srebrzystą poświatą bez świdrujących drobin, widocznych jedynie w maksymalnych zbliżeniach makro (i zupełnie zanikających po rozprowadzeniu produktu na skórze), jednak w odróżnieniu od Pretty Matt, jest zupełnie neutralny dla zaaplikowanych już kosmetyków i nie podkreśla suchych skórek. Trochę żałuję, że tak długo zwlekałam z recenzją, bo to zdecydowanie najlepszy puder wykończeniowy w tak niskiej cenie.
INCI: Mica, Zinc Oxide, Silk, Kaolin, CI 77491, CI 77492, CI 77493
Cena: 4g/ 54.90 zł
Pretty Matt. Matowe produkty nie są łatwe w obsłudze, powiedziałabym, że wykonanie makijażu bazującego jedynie na zastygających podkładach i pudrach silnie absorbujących wilgoć jest trudne, gdyż łatwo nimi podkreślić niekorzystnie wszelkie wgłębienia, zrogowacenia i obecne na skórze niedoskonałości. Mimo posiadania typowej tłustej cery, bardzo szybko porzuciłam kosmetyki matujące, zazwyczaj osiągane rezultaty były zupełnie odwrotne od zamierzonych celów i rozbieżne z moimi oczekiwaniami - widoczność, krótkotrwałość i nieuchronne pobudzanie łojotoku skutecznie zniechęciły mnie do stosowania popularnych chłonnych proszków. Nie jest inaczej w wersji Pretty Matt, która nie jest odpowiednia dla mojego typu cery.
Prócz specyfiki pudrów matujących, w Pretty Matt dostrzegam spore wady, które utrudniają stosowanie pudru. Konsystencja i struktura pyłu jest mocniej przyczepna (moim zdaniem aż za bardzo, przez co puder osiada na skórze niezgrabnie i jest trudny we współpracy) i sucha. Półtransaprentność Pretty Matt nie jest już zaletą jak w przypadku pozbawionej suchości i nadmiernego przylegania wersji rozświetlającej Pretty Glow, bowiem beżowo-ciepłe zabarwienie pudru sprzyja oksydacji, co jest dużym problemem szczególnie przy przetłuszczaniu się cery oraz stosowaniu mokrych produktów, a przecież wówczas pojawia się potrzeba zakupu produktu, mającego absorbować tłuszcz. Pretty Matt ciemnieje samoistnie na skórze oraz przyciemnia znacząco zaaplikowane już uprzednio produkty, jest to widoczne zwłaszcza na tak jasnej skórze jak moja.
Konsystencja pudru utrudnia również współpracę z kosmetykami innymi niż mineralne - matuje delikatnie i nietrwale, a struktura pyłu osiada zbyt mocno na skórze, przez co jest mocno widoczny, nieco toporny, trudny do roztarcia oraz sprzyja rozwarstwianiu się kosmetyków i migracji produktów we wgłębienia, zwłaszcza w najbardziej porowatych topograficznie miejscach. Nie znalazłam również zastosowania dla Pretty Matt w rejonie oczu - moim zdaniem skóra po zastosowaniu pudru wygląda gorzej, dlatego w tym przypadku zrezygnowałam z kolejnej warstwy makijażu.
Dziwna i nazbyt sucha konsystencja pudru osiada na niedoskonałościach, podkreśla wgłębienia i bruzdy, a praktycznie w ogóle nie przedłuża trwałości makijażu, niezależnie od tego w jaki sposób i czym jest aplikowana. Puder kiepsko współpracuje z większością podkładów, chociaż na pewno o wiele lepiej zgrywa się z proszkami - skraca, zamiast przedłużać ich trwałość, daje efekt dużej warstwy makijażu na skórze oraz ciemnieje, a w najlepszym przypadku nie robi nic szczególnego. Niestety, mimo wielu pozytywnych ocen w internecie, z pudrem Pretty Matt jest mi nie po drodze i nie mogę dojść z nim do porozumienia.
INCI: Mica, Bambusa Arundinacea Stem Powder, Silk, CI 77491, CI 77492
Cena: 4g / 54.90 zł
Pretty Neutral. Stali czytelnicy bloga doskonale wiedzą, że puder glinkowy Annabelle Minerals doczekał się już swoich pięciu, zasłużonych minut i specjalnej sesji w Warszawskich Łazienkach - jest to jeden z niewielu kosmetyków do makijażu, który, mimo upływającego czasu i masy przewijających się produktów, nadal zajmuje ważne miejsce w mojej kosmetyczce i jest traktowany już jak produkt upiększający. Opinie na temat Pretty Neutral są podzielone, ale ja jestem w grupie zadowolonych klientów.
![]() | |
|
Kosmetyk owszem, zapewnia efekt rozświetlający, ale jest to niezwykle gładka, delikatna, satynowa i subtelna otoczka, trudna do uchwycenia na zdjęciach (niestety, tak subtelne kosmetyki zatracają znacznie swój urok w podglądzie obiektywu i sztucznym oświetleniu). Pretty Glow nie można odmówić niewymuszonego wdzięku, to prawdziwa gratka dla dojrzałych koneserów, stawiających poprzeczkę coraz wyżej: ceniących naturalne wykończenie makijażu z minimalną widocznością na twarzy i korzystnym wykończeniem w świetle dziennym. Jest to ten typ produktu, który docenią szczególnie osoby z nierówną, potrądzikową i dojrzałą cerą, gdzie ani przesadny błysk, ani mat, nie działa zbawiennie na strukturę twarzy.
Największą zaletą pudru jest jego niewidoczność i znakomita współpraca z innymi produktami kolorowymi (nie jest ani zbyt suchy, ani zbyt mocno przyczepny). Pretty Glow doceniam szczególnie za wzorową współpracę z kosmetykami dalekimi od naturalnych i mineralnych, wzniosłych ideałów - nie ciemnieje i nie zmienia barwy podkładu kremowego, nie zabiera ładnego, świeżego wykończenia, ale jednocześnie nie wyświeca się oraz nie migruje w pory. Wśród bezmiaru pudrów wykończeniowych, wcale nie tak łatwo o kosmetyk wysokiej jakości, a na pewno nie w tak dobrej cenie jak Annabelle Minerals.
Skóra w Pretty Glow prezentuje się niezwykle korzystnie, zwłaszcza w świetle dziennym oraz przy dużych zbliżeniach - co jest moim najważniejszym miernikiem przy ocenie jakości pudrów. Z pewnością dla wielu osób efekt ten będzie zbyt subtelny, a może nawet niewidoczny, niezauważalny... Jednak po moich wielu, nieudanych doświadczeniach, doceniam kosmetyki, których kolejna warstwa jest w pełni zasadna - Pretty Glow jest niezwykle komfortowy w noszeniu, przez co nie wzmaga łojotoku (a to już zapewnia w moim przypadku całodobową trwałość makijażu), nie podkreśla w fatalny sposób linii, zrogowaceń, zmarszczek, bruzd i niedoskonałości (a może nawet odrobinę je wygładza), nie gwarantuje efektu przeładowania makijażem, zaś efekt rozświetlenia to unikalna świetlistość, a nie mało korzystny, szczególnie dla skóry po przejściach, drobinowy, krzykliwy blask.
Puder rozświetlający Pretty Glow to schłodzony, półtransparentny beż w połączeniu ze srebrzystą poświatą bez świdrujących drobin, widocznych jedynie w maksymalnych zbliżeniach makro (i zupełnie zanikających po rozprowadzeniu produktu na skórze), jednak w odróżnieniu od Pretty Matt, jest zupełnie neutralny dla zaaplikowanych już kosmetyków i nie podkreśla suchych skórek. Trochę żałuję, że tak długo zwlekałam z recenzją, bo to zdecydowanie najlepszy puder wykończeniowy w tak niskiej cenie.
INCI: Mica, Zinc Oxide, Silk, Kaolin, CI 77491, CI 77492, CI 77493
Cena: 4g/ 54.90 zł
|
Prócz specyfiki pudrów matujących, w Pretty Matt dostrzegam spore wady, które utrudniają stosowanie pudru. Konsystencja i struktura pyłu jest mocniej przyczepna (moim zdaniem aż za bardzo, przez co puder osiada na skórze niezgrabnie i jest trudny we współpracy) i sucha. Półtransaprentność Pretty Matt nie jest już zaletą jak w przypadku pozbawionej suchości i nadmiernego przylegania wersji rozświetlającej Pretty Glow, bowiem beżowo-ciepłe zabarwienie pudru sprzyja oksydacji, co jest dużym problemem szczególnie przy przetłuszczaniu się cery oraz stosowaniu mokrych produktów, a przecież wówczas pojawia się potrzeba zakupu produktu, mającego absorbować tłuszcz. Pretty Matt ciemnieje samoistnie na skórze oraz przyciemnia znacząco zaaplikowane już uprzednio produkty, jest to widoczne zwłaszcza na tak jasnej skórze jak moja.
Konsystencja pudru utrudnia również współpracę z kosmetykami innymi niż mineralne - matuje delikatnie i nietrwale, a struktura pyłu osiada zbyt mocno na skórze, przez co jest mocno widoczny, nieco toporny, trudny do roztarcia oraz sprzyja rozwarstwianiu się kosmetyków i migracji produktów we wgłębienia, zwłaszcza w najbardziej porowatych topograficznie miejscach. Nie znalazłam również zastosowania dla Pretty Matt w rejonie oczu - moim zdaniem skóra po zastosowaniu pudru wygląda gorzej, dlatego w tym przypadku zrezygnowałam z kolejnej warstwy makijażu.
Dziwna i nazbyt sucha konsystencja pudru osiada na niedoskonałościach, podkreśla wgłębienia i bruzdy, a praktycznie w ogóle nie przedłuża trwałości makijażu, niezależnie od tego w jaki sposób i czym jest aplikowana. Puder kiepsko współpracuje z większością podkładów, chociaż na pewno o wiele lepiej zgrywa się z proszkami - skraca, zamiast przedłużać ich trwałość, daje efekt dużej warstwy makijażu na skórze oraz ciemnieje, a w najlepszym przypadku nie robi nic szczególnego. Niestety, mimo wielu pozytywnych ocen w internecie, z pudrem Pretty Matt jest mi nie po drodze i nie mogę dojść z nim do porozumienia.
INCI: Mica, Bambusa Arundinacea Stem Powder, Silk, CI 77491, CI 77492
Cena: 4g / 54.90 zł
Pretty Neutral. Stali czytelnicy bloga doskonale wiedzą, że puder glinkowy Annabelle Minerals doczekał się już swoich pięciu, zasłużonych minut i specjalnej sesji w Warszawskich Łazienkach - jest to jeden z niewielu kosmetyków do makijażu, który, mimo upływającego czasu i masy przewijających się produktów, nadal zajmuje ważne miejsce w mojej kosmetyczce i jest traktowany już jak produkt upiększający. Opinie na temat Pretty Neutral są podzielone, ale ja jestem w grupie zadowolonych klientów.
Puszysta, delikatna, przyjemna konsystencja o neutralnym, nieoksydującym zabarwieniu, puder doskonale normalizuje skórę - absorbuje nadmiar sebum, ale jednocześnie nie wysusza nadmiernie cery, jest łagodniejszy od klasycznych pudrów matujących oraz zapewnia przez to trwalszy i bardziej naturalny efekt, najbardziej polubią go osoby z tłustą cerą i stopniowo narastającym łojotokiem. Nie wchodzi w pory, bruzdy i załamania, sprawdza się zarówno w roli pudru wykończeniowego, jak i primera - aplikowanego pod podkład sypki/prasowany. Nosi się komfortowo.
Współpracuje najlepiej z kosmetykami mineralnymi, ale w odróżnieniu od pudru Pretty Matt, nie ciemnieje i aplikowany bardziej puchatym pędzlem, może sprawdzić się i w połączeniu z produktami mokrymi - dobrze je utrwala i utrzymuje na miejscu, chociaż nie gwarantuje tak ładnego i gładkiego wykończenia jak Pretty Glow.
Pretty Neutral, mimo że jest zwykłym (a może nie-zwykłym?:)), transparentnym pudrem glinkowym, zaaplikowany oszczędnie na skórę sprawia, że wygląda o wiele lepiej - jest wygładzona, nieco wyrównana, uspokojona, ładniejsza w odbiorze. Przy regularnym stosowaniu pudru, widziałam sporą różnicę w kondycji cery (obkurczenie porów, mniejsza tendencja do powstawania bolesnych zmian zapalnych, szybsze gojenie się naskórka). Puder nie nasila rogowacenia, odwodnienia skóry oraz nie nie podkreśla suchych skórek - jak już pisałam wcześniej w pełnej recenzji - marzę, by dojść do takiej kondycji cery, by móc ograniczyć się tylko do Pretty Neutral.
INCI: Illite, Mica, Kaolin
Cena: 4g / 54.90 zł
ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ KOSMETYKÓW MINERALNYCH ANNABELLE MINERALS.
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
Pozdrawiam ciepło,
Ewa